CO ZDARZYŁO SIĘ 6 LUTEGO 2013 W WARSZAWIE ?
Choćby nie wiem co liberatorzy wywalczyli - zawsze słysze pomruki niezadowolenia. Oczywiście tych, którzy tylko kibicują. Dzis na bieżąco odbierałem meldunki nadawane SMS-ami i mailami wprost z sali konferencyjnej. I jeszcze raz, do znudzenia powtarzam - polityka (bo to jest polityka !) jest sztuką uzyskiwania tego co jest w tej chwili możliwe.
Jeszcze piłka w grze. Przy piłce zawodnicy ministerialni. Gdyby to ode mnie zalezało, to odciąłbym im teraz połączenia mailowe i telefoniczne. Aby pracowali tak jak amerykańska ława przysięgłych, kiedy waży się wyrok.
A teraz zapraszam do korespondencji Andrzeja Colonela Remiszewskiego.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
___________________________
Druga bitwa warszawska
Pierwsza Bitwa Warszawska powstrzymała marsz komunizmu na Polskę na okres jednego pokolenia. Druga bitwa warszawska 6 lutego 2013 likwiduje część reliktów komunizmu w żeglarstwie na pokolenie po jego upadku w Polsce.
Odbyła się ona w formie konferencji uzgodnieniowej zorganizowanej przez Ministerstwo Sportu i Turystyki dla wyjaśnienia rozbieżności w opiniach społecznych, które napłynęły po ogłoszeniu 7 grudnia 2012 projektu rozporządzenia w sprawie uprawiania turystyki żeglarskiej, czyli po prostu: rozporządzenia o stopniach i patentach.
Pierwsza Bitwa Warszawska powstrzymała marsz komunizmu na Polskę na okres jednego pokolenia. Druga bitwa warszawska 6 lutego 2013 likwiduje część reliktów komunizmu w żeglarstwie na pokolenie po jego upadku w Polsce.
Odbyła się ona w formie konferencji uzgodnieniowej zorganizowanej przez Ministerstwo Sportu i Turystyki dla wyjaśnienia rozbieżności w opiniach społecznych, które napłynęły po ogłoszeniu 7 grudnia 2012 projektu rozporządzenia w sprawie uprawiania turystyki żeglarskiej, czyli po prostu: rozporządzenia o stopniach i patentach.
Projekt ten, po raz pierwszy, został oparty o założenie, iż regulacja ma służyć zapewnieniu bezpieczeństwa i wprowadzać ograniczenia/wymagania tylko tam, gdzie względy bezpieczeństwa tego wymagają. Oczywiście, można powiedzieć, że w Szwecji względy bezpieczeństwa nie wymagają istnienia obowiązkowych patentów ale na taką rewolucję ustawodawca nie był gotowy, a ministerstwo musi wykonać delegację ustawową. Tak więc projekt został powszechnie oceniony jako dobry krok we właściwym kierunku. W ramach trwających w grudniu konsultacji napłynęło mnóstwo opinii (w tym opinii SAJ: http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2125&page=15 a jest tam także zawarty link do wszystkich opinii i samego projektu na BIP Ministerstwa), nastąpiła mobilizacja nie tylko różnych organizacji żeglarskich ale i pojedynczych żeglarzy. Jak napisano na jednym z forów internetowych „kontratakowało też imperium” – pojawiły się opinie kilku organizacji wprost nawołujące ministerstwo do powrotu do starych rozwiązań.
Nastąpiła dwojaka mobilizacja. Z jednej strony opinie wysyłane do ministerstwa, maile i telefony nie ustały. Z drugiej zaś grupa „reformatorska” skonfederowała się, by występować zgodnie w sprawach zasadniczych, przechodząc do porządku nad drugorzędnymi różnicami autorskich pomysłów.
Zadziałało! Konfederaci okazali się skuteczni. Sprzyjało temu pragmatyczne stanowisko urzędników Ministerstwa Sportu wspartych przez Panią Dyrektor Magdalenę Jabłonowską z Ministerstwa Transportu. W dyskusji obroniono większość (choć nie wszystkie) dobrych rozwiązań projektu rozporządzenia, poprawiono trochę (choć nie wszystkie) błędów. Teraz sprawa znów w rękach urzędników, którzy będą musieli skonsumować wyniki całodziennej (!) debaty i przełożyć je na precyzyjne zapisy prawa. To jeszcze trochę musi potrwać ale jest promyk nadziei.
Na koniec, zanim pod newsem pojawią się opowieści bezpośrednich uczestników powiedzmy, że konferencja była na żywo przez nich relacjonowana tu: http://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=17&t=14302 i to w dialogu z „kibicami”. Trzeba pamiętać, że na sali musiały powstawać swoiste kompromisy - pójście „w zaparte” mogłoby skończyć się krokiem wstecz, zamiast do przodu. I były momenty, kiedy informacja o kompromisach powodowała pomruki niezadowolenia kibiców na forum.
Idzie wiosna!
Andrzej Colonel Remiszewski
otwarci, słuchający argumentów.
Punktem wyjścia był - tak naprawdę nie projekt z 7 XII a poprzednie rozporządzenie. I tu ministerstwo zgodnym chórem: "Ani kroku w tył" - bo
nie wzrosła wypadkowość.
Żeglarz jachtowy - śródlądzie + wody wewnętrzne + 2Mm
Sternik jachtowy - do LOA 24m po morzach zamkniętych i 200Mm na pozostałych
Kapitan jachtowy - reszta
to jest postęp.
Do tego wymiana - spodziewam się 1:1, jsm=kj (prawie na pewno)
Było dużo drobnych niuansów, gdzie przeszkadzała legislacja np wpisanie w patencie KJ uprawnień KM - jest problemem legislacyjnym (bo który
związek miałby ten patent "Ogólnokapitański" wydawać a zapis ustawowy mówi o "właściwym"). Albo problem kto ma zapewnić jacht na egzamin...
itd, itp.
Wiele drobiazgów takich. Kto ciekaw - musi poczekać na stenogram (mała książka będzie)
PS.
Dopijam kawę na Macu bo do do domu jeszcze 4,5 h ... ale warto było :-)
PPS.
powtórzę: tu nie zapadły (i nie miały bo nie mogły) żadne wiążące ustalenia. Ministerstwo wyda rozporządzenie w kształcie uznanym przez
siebie za stosowny...
--
Wojtek Bartoszyński
Przesyłam obiecane fotki z sali - są na moja prośbę wykonane przez Rafała Krauze.
Myślę, że po wcześniejszym komentarzu Wojtka nie ma za wiele do dodania poza tym, że chciałbym podziękować wszystkim za wsparcie i pomoc w naszych
działaniach. Sami na pewno nie osiągnęlibyśmy tego choć do końca działań jeszcze daleko...
Szczególne podziękowania należą sie Pani Minister Sportu i Turystyki oraz przedstawicielom Ministerstwa - szczególnie Panu Dyrektorowi Grzance - za
zorganizowanie tego Spotkania Uzgodnieniowego oraz Pani Magdalenie Jabłonowskiej z dawnego Ministerstwa Infrastruktury za udzielone na
Pzdr
Włodzimierz Ring
"Bury Kocur"
Tyle czasu trwały tak zwane bezpośrednie konsultacje społeczne w sprawie w/w rozporządzenia. Ministerstwo po zapoznaniu się wcześniej z pisemnymi opiniami, zaskoczone tak wielkim zainteresowaniem rozporządzeniem zorganizowało spotkanie w celu osiągnięcia consensusu środowiska w paru istotnych sprawach. Pierwsze pytanie dotyczyło obligatoryjności szkoleń. Dyskusja nad tym problemem dało odpowiedź o co tak naprawdę chodzi. Oczywiście najważniejsze jest BEZPIECZEŃSTWO. Niestety to BEZPIECZEŃSTWO FINANSOWE firm i organizacji prowadzących działalność szkoleniową. Konstrukcja argumentów za obligatoryjnością szkoleń była mniej lub bardziej karkołomna ale zawsze przedstawiała adepta żeglarstwa jako idiotę, który bez licencjonowanego przewodnika za pieniądze nigdy w sposób właściwy nie przyswoi sobie wiedzy tajemnej. Argument urzędników ministerstwa i libera torów, że poziom wiedzy zweryfikuje egzamin, zawodowi szkoleniowcy odparli opowieściami o licznych zjawiskach patologicznych podczas egzaminów.
Podobnie odbywały się dyskusje nad pozostałymi problemami.
Całe szczęście, że mobilizacja środowiska żeglarzy była tak wielka, że zrównoważyła grupę zawodowych szkoleniowców na której czele stał Witold Chocholak.
Mam nadzieję, że przedstawiciele ministerstwa zauważyli różnicę pomiędzy BEZPIECZEŃSTWEM żeglarzy, a BEZPIECZEŃSTWEM FINANSOWYM szkoleniowców.
Dyskusja pokazała, że tak naprawdę projekt Rozporządzenia przedstawiony przez Ministerstwo jest wyważony i poza drobnymi korektami technicznymi jest DOBRY.
Eugeniusz Ziółkowski
Pojechałem zamierzając bronić dwóch spraw:
1. Nieobowiązkowego szkolenia
Argumenty moje są podobne do argumentów SAJ, wprawdzie przy moim szkoleniu, jedna do sześciu osób rocznie, wystarczało moich znajomości by osoby te mogły podejść od egzaminu bez płacenia za inny kurs, ale uważam iż świat nie powinien się opierać na znajomościach, takie prawo do uczenia powinien mieć każdy doświadczony żeglarz
2. Egzaminów kapitańskich, jedynie tylko po to by bronić prestiżu tych patentów.
a. Moja opowieść o próbie stania się pilotem „Channel Swimming Association” jest ogólnie znana: z patentem „bałtyka” dopuszczono mnie do szkolenia (potem sprawa rozbiła się o moje delegacje do Dover) a kilka lat później nie dopuszczono do takiego szkolenia mojego znajomego z (wówczas nowym) patentem „kajota” (ale jeszcze tym z egzaminem), argumentując że to nie jest kwit profesjonalny.
b. Wspominałem również o pracy naszych jachtowych kapitanów na statkach obcych bander, znacznie przekraczających ich uprawnienia.
Pierwszą sprawę udało się obronić, drugiej nie, temat został podjęty za późno, bo już około 19 tej i odezwała się moja cukrzyca, przypominałem sobie że glukometr został w Poznaniu w torbie od laptopa (w ostatniej chwili zrezygnowałem z jego zabrania bo stwierdziłem że długopis waży mniej) i zastanawiałem się czy kazać się po konferencji zawieźć na dworzec czy do najbliższego szpitala. Tylko dlatego nie opowiedziałem tego co napisałem tutaj w punkcie drugim.
Wyniki konferencji w moim subiektywnym odczuciu są następujące
Przegrana szkół żeglarskich i obu Związków. To nie wymaga komentarza
Remis z przewagą przegranej dla mnie.
Remis z przewagą wygranej dla SAJ
Absolutne zwycięstwo RYA
Przegraną i dla mnie i dla SAJ jest polaczenie nie tych stopni, które miały być połączone. Mieli być połączeni obaj sternicy, a nie sternik morski z kapitanem, czyli by wypłynąć na ocean trzeba będzie zakupić dodatkowy kwit za 50 zł.
A według mnie to spowoduje dalszą deprecjację tego już i tak „kwitu na węgiel”. Nawet jak powstaną patenty zawodowe i nieobowiązkowe certyfikaty PZŻ to świat i tak będzie widział jedynie kwit za staż bez żadnego egzaminu i dlatego młodzi żeglarze nadal będą skazani na brytyjskie certyfikaty. Szkoda że pieniądze te nie zostaną w Polsce.
Pozdrowienia
Krzysztof
P.S. Z przedłużania licencji sędziego zrezygnowałem
KRafale.
Pozwolę sobie przypomnieć że pierwszym żeglarzem, który napisał o dobrowolności stopni żeglarskich byłem ja. Możesz sobie to przeczytać tutaj http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm . Zwróć uwagę iż pisałem to mając stopień kapitana bałtyckiego czyli ten, który najwięcej zyskał w uprawnieniach po planowanej już wówczas zmianie. Nie mając zielonego pojęcia o systemie RYA zaproponowałem praktycznie identyczne rozwiązanie.
Wracając do rozporządzenia to znacznie lepszym rozwiązanie była by całkowita likwidacja KJa , niż istnienie w jednym Państwie trzech dokumentów o identycznej nazwie, z których dwa uzyskiwane będą na rzetelnym egzaminie, a trzeci jedynie na podstawie stażu potwierdzonego oświadczeniem własnym, czyli nie jest wykluczone ze mogą to być nieistniejące rejsy na nieistniejących jachtach.
Skrzynka piwa przeciw paczce niebieskich Cameli, że świat będzie widział tylko te patenty i dlatego polscy żeglarze chcąc robić to profesjonalnie będą skazani nadal na certyfikaty RYA. Najlepszym dowodem moich słów jesteś Ty sam, mając PZŻ-owskiego KJa zrobiłeś certyfikat RYA, myślę iż nie po to by kolekcjonować papierki (na ścianach wolę obrazy) ale po to by nie legitymować się „kwitem na węgiel” lub jak wolisz „laurką za 50 zł”.
Zajrzyj do mojego autorskiego programu http://www.kwasniewska.pl/reg.htm jakie warunki tam winien spełniać skiper-amator a jaki skiper profesjonalny przypomnę Ci iż koncepcja ta powstała jeszcze przed wejściem “lipcowego” natomiast na stronie niestety pojawiła sie później.
Moja wypowiedź nie jest zaproszeniem do dyskusji a jedynie uściśleniem mojego zdania. Kilkukrotnie na Chocimskiej miałem możliwość powiedzieć „Trzeba było słuchać Krzysia” nie chcę powtórzyć tego jeszcze kolejny raz.
Pozdrawiam Ciebie i Czytających SSI.
KrzysztofPrzyjacielu
Zastanawiam się nad swoją sytuacją, gdyby nowe patenty były zgodne z wypowiedzią Jaromira. Mam stary patent morsa z 1969 roku. Stażu na dużych żglowcach nie myślę robić, bo nie widzę sensu wydawania pieniędzy na coś dla mnie bezużytecznego; jeśli nawet Albin Vegę miałym okazję zamienić na jacht trochę większy, to raczej nie przekroczę 40 stóp. Komercyjnie nie zamierzam żeglować.
Uprawnienia do prowadzenia większych jachtów są mi więc niepotrzebne; pływam rekreacyjnie na małych jachtach, ale bez ograniczeń zasięgu. Tymczasem jest możliwe, że w nowym systemie pojawi się ograniczenie do 200 mil od brzegu mórz otwartych czy oceanów. Przy takiej interpretacji moje starty w JESTER, ten zeszłoroczny i ten przyszły, są niezgodne z moimi uprawnieniami. Nie chcąc wydawać pieniędzy na wycieczkę dużym żaglowcem i chcąc być w zgodzie z prawem, musiałbym ponownie przejść pod obcą banderę!
Nie jest to przyjemne, więc pewnie starym zwyczajem "gwałtowników" odprawię się do Anglii, a ostatecznie wyląduję w Newport - oczywiście jeśli Neptun zaakceptuje taki plan.
Żyj wiecznie
Edward "Gale" Zając
Krzysztof Kwaśniewski
Kapitan Jachtowy (jachtowy kapitan żeglugi bałtyckiej 1981 zweryfikowany w 1998 )
Instruktor sportu z żeglarstwie regatowym (AWF Poznań 1975)
Trener Żeglarstwa II klasy (AWF Gdańsk-Oliwa 1979)
Instruktor żeglarstwa PZŻ (zweryfikowany 1997)
Instruktor żeglarstwa ISSA Poland (zweryfikowany 2007)
Kapitan Motorowodny (morski sternik motorowodny 1983 zweryfikowany w 1998)
licencja PZMiNW na holowanie obiektów pływających (1979 zweryfikowany w 1998)
licencja PZMiNW na holowanie statków powietrznych (1998)
Instruktor Motorowodny ISSA Poland (2013)
Stermotorzysta żeglugi śródlądowej (2010)
Inspektor techniczny jachtów śródlądowych PZŻ (1987 Lic nr 6 w trakcie weryfikacji)
Sędzia PZŻ klasy państwowej (1983 bez aktualnej licencji)
Mierniczy PZŻ (1990 bez aktualnej licencji)
Młodszy ratownik wodny WOPR (1970 niezweryfikowany)
Płetwonurek III stopnia LOK (1971 niezweryfikowany)
Wicekomandor Sekcji Żeglarskiej Wielkopolskiego Klubu Bałtyckiego od 1996 r.
Założyciel i od 2001 r. prezes Klubu Wodnego „Galera”
były członek Zarządu Głównego PZŻ (2005-2009)
były członek Komisji żeglarstwa śródlądowego Polskiego Związku Żeglarskiego (1989 – 2000)
były członek Zarządu Poznańskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego (1989-2000)
były przewodniczący Koła Kapitanów Poznańskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego (1988 – 1991)
Lingwistyczna poezja, czy demagogia?
List otwarty do Pana Adama Jassera
Podsekretarza stanu w Kancelarii Premiera
Szanowny Panie Ministrze !
Mój list dotyczący skierowanego do Pana pisma Polskiego Związku Motorowodnego i Narciarstwa Wodnego z dnia 1 marca 2013 r. zacznę od zacytowania wiersza Stanisława Barańczaka z tomiku „Sztuczne Oddychanie” z roku 1974.
Mówić językiem, w którym słowo „bezpieczeństwo”
budzi dreszcz grozy, słowo „prawda” jest
tytułem gazety, słowa „wolność” i
„demokracja” podlegają służbowo
generałowi policji;
jak to się stało, żeśmy się zaczęli
w to bawić? W te igraszki słów? W te kalambury,
przejęzyczenia, odwrócenia sensu,
w tę lingwistyczną poezję?
Przedstawione Panu argumenty Polskiego Związku Motorowodnego i Narciarstwa Wodnego do przedłużenia drabinki stopni i zachowania obowiązkowych szkoleń są merytorycznie chybione, podobnie jak chybiona była próba obrażenia uczestników konferencji uzgodnieniowej w dniu 6 lutego 2013 przez pana Pawła Szabelewskiego stwierdzeniem, ze my (doświadczeni instruktorzy i kapitanowie) nie znamy się na szkoleniu.
Znane na są inne działania Polskiego Związku Motorowodnego mające na celu jedynie zdobycie pieniędzy. Przypomnę jak bez żadnego umocowanie w prawie PZMiNW powołał z dnia na dzień własnych inspektorów technicznych i zaczął rejestrować motorówki wystawiając dowody rejestracyjne na drukach zaprojektowanych dla PZŻ wymieniając w nich jedynie logo. Potem zostało to niestety zatwierdzone na zasadzie polityki faktów dokonanych. W identyczny sposób powstały motorowodne „książeczki żeglarskie”.
Szafowanie słowem bezpieczeństwo (w krótkim tekście użyto go aż siedem razy) nie jest niczym innym jak chęcią zdobycia pieniędzy za wszelką cenę.
W tekście przebija się fakt istnienia różnicy pomiędzy jachtem żaglowym a motorowym, chcąc stosować demagogiczne argumenty wykazujące tylko tę część prawdy, która jest akurat wygodna (a tak jest w – adresowanym do Pana - piśmie Związku Motorowodnego) można napisać, iż jacht motorowy prowadzi się łatwiej i jako koronnego argumentu użyć zakazu manewrowania pod żaglami w większości marin bo na silniku jest po prostu bezpieczniej i dlatego żeglarz musi również opanować umiejętność prowadzenia jachtu na silniku. Prowadzenie jachtu na żaglowego na silniku pomocniczym jeżeli się różni od prowadzenia jachtu motorowego to jedynie na jego korzyść, jest on (jacht motorowy) bowiem do tego konstruowany i, posiada taki zapas mocy, że można go zatrzymać prawie w miejscu daniem całej wstecz (wcale nie trzeba pisać iż możliwe jest to jedynie na małej prędkości manewrowej wszak pisze się tylko to co jest wygodne), a jacht żaglowy prowadzony na silniku pomocniczym nie posiada (prawie wcale) zapasu mocy i jeżeli jest to (na przykład) silnik przyczepny, umieszczony z boku na pantografie, poważnie utrudnia sterowanie.
Tak jest to demagogia, próbki demagogii
Pisałem w podtytule iż jest to lingwistyczna poezja lub demagogia teraz już bez poezji i bez demagogii przejdę do konkretnego argumentu:
Do egzaminu na profesjonalny patent „Stermotorzysty Żeglugi Śródlądowej” można podejść bez obowiązkowego kursu, trzeba jedynie wykazać się praktyką a uprawnienia (profesjonalne) są do prowadzenia statku do 20 m długości z maksimum 12 pasażerami na pokładzie bez ograniczeń mocy silnika i to w żegludze całorocznej (w lodach też) nie tylko w sezonie nawigacyjnym.
Skoro nie wymaga się obowiązkowego kursu do uzyskania uprawnień profesjonalnych, to bezcelowe jest wymaganie go na uprawnienia amatorskie na porównywalny statek. Ważny jest egzamin i tu nie kto inny a Związek powinien się postarać by był on rzetelny, dostatecznie sprawdzający wiedzę i umiejętności kandydata.
Dlatego linia ta jest ze wszech miar słuszna i jeszcze raz Panu dziękuję w imieniu własnym i wszystkich (mam nadzieję że z bardzo małymi wyjątkami) wodniaków iż pismem z dnia 31 października 2012 sprzeciwił się Pan wcieleniu na dalsze lata „lipcowego potworka”
Łączę wyrazy głębokiego szacunku.
Krzysztof Kwaśniewski
Do wiadomości:
Ministerstwo Sportu i Turystyki
Ministerstwo Transportu, Budownictwa i gospodarki Morskiej
Jerzy Kuliński z prośbą umieszczenia go w SSI