SAMOTNY ZAJĄC JESZCZE W USTCE
Jak już zapowiedziałem w newsie o Ustce - teraz kilka kolejnych szczegółów przygotowan jachciku "Holly" do atlantyckiej przygody. Doprecyzując tytuł newsa - Edward "Gale" Zając w Ustce nie jest samotny. Na codzień pomocy udziela mu drugi z Morskich Ambasadorów Ustki - Roman Kwiat-Kwiatkowski. Z doskoku Marek Wąsik i Tadeusz Lis. W Warszawie - Tomasz Piasecki. I to jest ten team.
Dużo też się dzieje poza Ustką - na przykład Edward ma już zaklepaną tratwę, a Paweł Ryżewski właśnie pakuje farby w Szczecinie. Jerzy Plewa (jr.) przygotowuje się starannie do przewiezienia "Holly" do odległej Bretanii. Przedstawiciel warszawskiej firmy "Kevisport - Importer Marinepol" w Polsce" - pan Marcin Siwek zabezpiecza Edwarda profesjonalną kamizelką model -180 N Hammar. Napływają datki, którymi Czytelnicy SSI wspierają przedsięwzięcie. Szczególnie wzruszające są przelewy od żeglarzy-emerytów. W imieniu "Gale" już teraz przekazuję serdeczne podziękowania. Po zakończeniu kwesty opublikuję listę darczyńców (bez kwot, w porządku alfabetycznym).
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
___________________
Don Jorge,
W sobotę dzięki kol. Markowi Wąsika (”Szmugler Michał”), który do Ustki przyjeżdża na kontynuację montażu silnika, na "Holly" trafi wspaniały dar p. Marka Miedzierskiego, właściciela firmy "Raft-Service" ze Szczecina i utalentowanego sportowca. Zwróciliśmy się do niego o wsparcie, jako eksperta, który o jachtowych środkach ratunkowych wie wszystko i jeszcze trochę. Tratwa została specjalnie zapakowana i wyposażona w pakiet SOLAS-B znacznie zwiększający szanse przeżycia (dodatkowo anonimowy Sponsor wyposażył Edka dodatkowo w tzw. worek ratunkowy (grab bag) zawierający niezbędne wyposażenie człowieka, któremu Pan Bóg zleci pomieszkanie na niej nieco dłużej niż 24h…)
W sobotę dzięki kol. Markowi Wąsika (”Szmugler Michał”), który do Ustki przyjeżdża na kontynuację montażu silnika, na "Holly" trafi wspaniały dar p. Marka Miedzierskiego, właściciela firmy "Raft-Service" ze Szczecina i utalentowanego sportowca. Zwróciliśmy się do niego o wsparcie, jako eksperta, który o jachtowych środkach ratunkowych wie wszystko i jeszcze trochę. Tratwa została specjalnie zapakowana i wyposażona w pakiet SOLAS-B znacznie zwiększający szanse przeżycia (dodatkowo anonimowy Sponsor wyposażył Edka dodatkowo w tzw. worek ratunkowy (grab bag) zawierający niezbędne wyposażenie człowieka, któremu Pan Bóg zleci pomieszkanie na niej nieco dłużej niż 24h…)

Zainstalowany przez "Raft-Service" zwalniak hydrostatyczny gwarantuje automatyczne uwolnienie tratwy przy zanurzeniu na głębokość 4m+. Dodatkowo ekspert zasugerował wyposażenie Edka w specjalny kombinezon termiczny. Kombinezon taki, który może być założony na normalne ubranie, ma tę zaletę, że bardzo mało (relatywnie) krępuje ruchy pozwalając na podpłynięcie do unoszącej się na wodzie tratwy. Trzeba jednak podkreślić, że Edek z żelazną konsekwencją upiera się przy stwierdzeniu, że nie zamierza korzystać z daru w sposób czynny J
Trafność wyboru modelu tratwy dla "Holly" potwierdzili eksperci redakcyjni Sailing Today (DEC 2011), którzy po wyczerpujących testach przyznali modelowi Viking RescYou™ maksymalną ocenę – m.in. za nieprzeciętną łatwość dostania się do wnętrza nawet w warunkach sztormowego morza (patrz film tutaj: http://www.viking-life.com/viking.nsf/public/yachting-rescyoupro.html ).
Tak na marginesie - obejrzałem dokładnie, jak staranna i przemyślana jest procedura przeglądu i przepakowania tratw wykonywana przez "Raft-Service" - w związku z tym bez wahania oddałem tam moją tratwę z "Donalda"
Pozdrawiam.
Tadeusz Lis
Tadeusz Lis
________
PS. Czytajcie uważnie SSI. Na mocy porozumienia SSI z "Raft-Service" dla korespondentów SSI zostanie przygotowana specjalna oferta zakupu tratw i innych środków ratunkowych. Oferta będzie imienna, bez prawa transferu na osoby trzecie. Z pewnością można założyć, że stanie się pewnym źródłem depresji dla wszystkich pozostałych dostawców w Europie – zwłaszcza, że dotyczy rozwiązań z najwyższej półki. Swoi popierają swoich. Szczegóły wkrótce u Gospodarza SSI.
PS. Czytajcie uważnie SSI. Na mocy porozumienia SSI z "Raft-Service" dla korespondentów SSI zostanie przygotowana specjalna oferta zakupu tratw i innych środków ratunkowych. Oferta będzie imienna, bez prawa transferu na osoby trzecie. Z pewnością można założyć, że stanie się pewnym źródłem depresji dla wszystkich pozostałych dostawców w Europie – zwłaszcza, że dotyczy rozwiązań z najwyższej półki. Swoi popierają swoich. Szczegóły wkrótce u Gospodarza SSI.
Od lat mój "Donald" jest dokarmiany ekwipunkiem z KeviSportu (http://www.kevisport.pl/ ). Marinepool nie jest w Polsce szeroko znana, ale nie zawiódł mnie nawet najmniejszy detal, który tam kupiłem. W szczególności w bardzo dobrej cenie były kamizelki ratunkowe (ale uwaga Koledzy, jeśli żeglujecie w cięższych warunkach, bierzcie te nieco droższe z mechanizmem wyzwalającym Hammar (typu ciśnieniowego) – tabletkowe są dość kapryśne w sztormach). Przy zakupach słuchajcie uważnie rad bardzo doświadczonego kolegi-żeglarza, Marcina Siwka. Nawet w drobiazgach. Pamiętam, jak jednym razem tuż przed wyjściem wcisnął mi do ręki kosztujący grosze patentowy gwizdek Foxa – zaprojektowany pierwotnie jako część wyposażenia ratunkowego łodzi latających Catalina. Gwizdek okazał się nieoceniony w komunikacji na 60 stopowym jachcie, gdy załoga pracuje przy maszcie, a sternik w sztormie ilością gwizdków wydaje komunikaty załogantom przy maszcie refującym grota – dobierając liczbę refów na podstawie obserwacji zachowań łódki przy konkretnym kursie i zafalowaniu. Wykorzystywane jest tutaj zjawisko, że ludzki słuch ma stosunkowo wysoką czułość na wysokie dźwięki.
Wracając na chwilę do kamizelek, które doradził nam Marcin – dwa drobiazgi okazały się krytycznie ważne w nich na Morzu Północnym. Kołnierz z miękkiego flisu (można ją długo nosić bez uciążliwych obtarć szyi) oraz bardzo mocne uszy do mocowania pasów bezpieczeństwa. Uszy te pozwalają Wam bezpiecznie wpinać się w kokpicie w tylne mocowania. To ważne, gdyż pasy takie, w kombinacji z półsztywną kamizelką kajakową z Kevin-Sporta, którą zakładam pomiędzy 3 a 4 sweter zapobiegają otwartym złamaniom żeber po tym jak fala rzuci Was na koło sterowe lub podstawę kompasu. Z tego co pamiętam z przed roku w dobrej cenie były też kombinezony pływające (chyba Fladena – ale nie jestem pewien). Oczywiście nie zakładajcie, że zastępują one kamizelki ratunkowe.
Pozdrawiam. Tadeusz Lis
Nazwiska Darczyńców, którzy za pośrednictwem SSI wspierają Edka datkami, wyposażeniem i dobrymi radami zostaną wygrawerowane na płytce z brązu fosforowego (materiału, którego używano dawniej na żaglowcach na kolumny kompasowe). Płytkę zamocujemy na grodzi podmasztowej "Holly" i wraz z Samotnym Zającem wystartuje z Plymouth na Azory (i być może popłynie dalej).
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
Zastanawiałem się dosyć intensywnie czy pisać o tym co poniżej napiszę. Bowiem może będzie to poczytane za wymądrzanie się starego pryka i na dodatek obraźliwe dla zdrowomyślacych.
Ad rem:
Parę dobrych lat temu gdy stałem w porcie statkiem zgłosiła się do mnie załoga jachtu z problemem braku możliwości uruchomienia silnika. Oczywiście nie odmówiłem i natychmiast pojawiłem się na jachcie. Mieli tam świeżutko zamontowany piękny silniczek chyba czterocylindrowy diesel'ek firmy japońskiej, której nazwy nie pamiętam. Oczywiście ta nowa zabawka nie posiadała możliwości obracania wałem w sposób ręczny chyba że za paski klinowe albo kluczem oczkowym (m. innymi ta moja uwaga w poprzednim poście) za śrubę dociskową kółka pasowego.
Akumulatory były naładowane na ful bo stali przy nabrzeżu z zasilaniem sieciowym i ładowali je dłuższy czas – napięcie było prawidłowe, a silnik nie dał się obrócić ani kilka stopni.
Po krótkiej analizie zjawiska braku możliwości obrotu wału korbowego przy pomocy klucza w prawo i lewo (nawet do poluzowania tej śruby dociskowej i ponownego jej dokręcenia na siłę !) sprawdziłem poziom oleju w silniku. Po wykręceniu bagnetu olej zaczął wypływać do góry przez rurkę sondy. Okazało się w rezultacie, że silnik jest zalany „po czubek” wodą z układu chłodzenia. Silnik miał otwarty układ chłodzenia i wprowadzony odlot chłodzenia do rury wydechowej zapewne w niewłaściwym miejscu (nie sprawdziłem tego bo odpływałem statkiem za 3 godziny) a dzielni żeglarze zapomnieli zamknąć kingston po wyłączeniu silnika po dobiciu w dniu poprzednim. Tym to sposobem przez otwarty zawór wydechowy silnik został zalany wodą.
Poluzowałem mocowania kadłubów wtryskiwaczy lekko je unosząc i licząc, że końcówki przepuszczą wodę znad tłoka (tak też się stało – wypłynęła woda) oraz spuszczając wodę z skrzyni korbowej do początku wypływu oleju uzyskałem możliwość obracania wałem korbowym przy pomocy klucza. Następnie dokonałem kilkudziesięciu obrotów wału przy pomocy normalnego układu rozruchowego. Po dokręceniu mocowań wtryskiwaczy i uzupełnieniu oleju do normalnego poziomu silnik bez problemu dał się uruchomić.
Pozostał problem oleju, bowiem to co było w silniku było już niestety emulsją olejowo-wodną (wprawdzie bardzo ciemną ale była!). Poradziłem Kapitanowi jachtu nie manewrować w porcie na silniku ale po ustawieniu jachtu w pozycji do wyjścia dziobem wyjść na silniku na jego jak najniższym obciążeniu licząc, że smarowanie emulsją to przecież też smarowanie. Zanim wyszedłem z portu widziałem, że wyszli na silniku z portu.
Spotkałem później ten jacht z inną już załogą i dowiedziałem się, że silnik został wymieniony przez armatora w ramach gwarancji ale niestety nie mogli mi wyjaśnić co było tego przyczyną.
Napisałem to tylko po to aby problem zabudowy silnika był tak pomyślany jak ja to nazywam na „NI” (na idiotę) - oczywiście w ramach możliwości.
To taka moja refleksja z przeszłości.
Żyj zdrowo i długo !